Nie tak dawno temu Świat MTB XC zachwycił unikatowy rumak supercaliber, rower ten miał mieć zalety sztywnego roweru na podjazdach oraz atuty fulla na zjazdach, dzięki oryginalnemu systemowi zawieszenia isostrut. Z drugiej strony w rodzinie Treka mocno na popularności zyskują elektryki. Z połączenia tych dwóch światów powstał e-caliber.

Prawdopodobnie nie jedna osoba była zaskoczona widząc premierę najnowszego elektryka marki Trek. Możliwe też, że wielu uznało to za nietrafiony pomysł. W końcu, po co dodawać silnik do roweru XC. Oczywiście rama e-calibra to nie supercaliber, „e” odpowiednik jest większy, cięższy, szerszy i ma więcej skoku. Jednak gdy postawimy go przy innych rowerach, ze wspomaganiem to nasz caliber wygląda całkiem niepozornie, w porównaniu do Raila czy Powerflya ma niższą masę, bardziej podjazdową geometrię i mniejsze wsparcie elektryczne.

Czy elektryczny rower „XC” to dobry pomysł?


Szczerze mówiąc, nie byłam jakoś super entuzjastycznie nastawiona do tego roweru. Na co dzień jeżdżę na supercalibrze, miałam okazję testować Raila i Powerflya i jakoś ciężko było mi sobie wyobrazić mój rower z dodatkową masą i wspomaganiem. Bałam się, że zagubi się charakterystyka pracy na podjazdach, którą tak lubię w moim góralu, oraz że dodatkowa masa wynikająca z silnika i baterii wbije mi rower w ziemie i utracę cudowne flow mojego rumaka. Pomimo sceptycznego nastawienia postanowiłam wziąć „e” na testy. Specjalnie pojechałam na trasy, na których jeżdżę na co dzień, by mieć jak najlepsze porównanie.

Podjazdy…


W pierwszej kolejności zaskoczona byłam tym, jak płynnie wspomaganie e-calibra wspiera moją pracę własną, oczywiście im mocniejszy tryb tym było dla mnie łatwiej. Później byłam ciekawa czy da się wyjechać tym rowerem z całym gabarytem bez „doładowania”, na innych elektrykach nawet jeżdżenie po płaskim, bez prądu było dla mnie twardym orzechem do zgryzienia, a tutaj wyjechałam na Kozią Górkę drogą pożarową i nawet miałam siłę odezwać się do Maćka. Później sprawdziłam, czy wspomaganie jest na tyle duże, by móc podholować towarzysza podjazdu, udało się.

Zjazdy…


Zwiększenie skoku, odpowiednie do masy opony i szersza kierownica sprawiły, że zjazd Twisterem był płynny, przyjemny i „lekki”, ani trochę nie odczułam zwiększonej masy roweru, nawet udało mi się wiele razy oderwać od ziemi, a należę do rodziny rowerowych „nielotów”. Pózniej wybrałam się na trudniejsze trasy, Stary Zielony i Cygan. Bezproblemowo, z pełną kontrolą pokonałam te odcinki na miarę moich możliwości jezdnych, a zjazd nie odbiegał wrażeniom od tych na supercalibrze.

Pozostałe zalety


Bardzo przypadł mi nowy mały panel sterowania, kolory odzwierciedlają tryb, a ilość światełek poziom baterii. Łatwiej i szybciej wiesz co i ile masz. Dodatkowo specjalnie zaprojektowana aplikacja mobilna Fazua Rider, dzięki której łączysz się ze swoim rowerem. Masz pełen podgląd prędkości, dystansu itd., świetną mapę, na której nawet masz podpisane trasy Enduro Trails i kilka innych bajerów, o których możesz przeczytać tutaj.Chciałabym też zaznaczyć, że ten model jest niezwykle cichy i niesamowicie dopracowany wizualnie. Pełny opis E-calibra znajdziesz tutaj.

Ten rower doskonale uzupełnia kolekcję marki. Jeśli szukasz elektryka, który ułatwi Ci wykonanie większej ilości podjazdów w danej jednostce czasu, lub chcesz wdrapać się gdzieś, gdzie dodatkowo przyda Ci się trochę „poweru”, a jednocześnie lubisz rowery, które są stworzone, by zdobywać podjazdy, a nie zależy Ci na najtrudniejszych zjazdach w okolicy, to ten rower jest dla Ciebie idealny.
A ja w końcu zrealizuję mój plan; marzenie, by treningowo pokonać trasę 100 km Pure MTB i dzięki tej maszynie nie wbije mnie to w ziemię.

Dołącz do dyskusji