Singletracki w Myślenicach
Oczywiste jest to, że zawody przede wszystkim mają dostarczyć emocji zawodnikom biorącym w nich udział. Niemniej w przypadku ostatniej edycji z serii Enduro MTB Series, cel był jeszcze jeden, a mianowicie promocja nowej-starej miejscówki. Mówiąc szczerze, jak usłyszałem, że w tym roku odbędą się zawody w Myślenicach, wróciły wspomnienia. Mianowicie, było to miejsce, gdzie po raz pierwszy miałem kontakt z „prawdziwym” kolarstwem grawitacyjnym-downhillem! Wiadomo, było to już kilkanaście lat temu i wówczas jadąc na sztywniaku z Manitou Sherman z przodu, walczyłem o przetrwanie na zjazdowych trasach. Niemniej później to miejsce umarło, do końca nie wiem dlaczego, jednak o Myślenicach zrobiło się cicho. Tym milszym zaskoczeniem było, gdy okazało się podczas zawodów, że powstają tam singletracki. Podobno ma powstać łącznie 18 tras o łącznej długości 32 kilometrów, na szczytach Chełm i Uklejna. Z tego, co widzieliśmy, prace już ruszyły i zapowiada się ciekawe. Tylko czekać oficjalnego otwarcia!
Jazda w deszczu po Chełmie
Poprzedzające dwa tygodnie przed zawodami w Myślenicach, jak chodzi o pogodę, były dość stałe. Słońce i żar lejący się z nieba, po cichu, każdy miał nadzieję, żeby chociaż ten jeden dzień było ciut chłodniej. Wiadomo podczas podjazdów, tak czy inaczej, jest gorąco, jednak zjazd w 30 stopniach w cieniu, nie przynosi ŻADNEGO orzeźwienia. Serio jedziesz w dół i pot leje Ci się po twarzy, zaufacie mi średnio to przyjemne… Na szczęście, modły zostały wysłuchane i w nocy poprzedzającej zawody była ulewa, rano po dotarciu na miejsce, również padało. Jednak to, co leciało z nieba, jest ciężkie do zdefiniowana, mżawka, kasza, taki gęsty deszcz o bardzo mały kroplach. Dla mnie samego, który miał trzy tygodnie przerwy od jazdy, do tego wizja jazdy w błocie, której fanem nie jestem, morale było średnie. Ostatecznie uznałem, że pojadę na luzaku i tak ścigam się o przysłowiową pietruszkę, ponadto jesteśmy w Myślenicach! Ponadto z mapy jasno wynikało, że tego dnia będziemy ścigać się tylko i wyłącznie na stokach góry Chełm.
Jak rosa to szosa
Nastał czas startu i ruszyliśmy, szosą do góry. Podjazd miejscami stromy i przede wszystkim długi. Do tego, jazda w kasku, ochraniaczach i kurtce przeciwdeszczowej… Jak się okazało, był to zły pomysł. Niedługo po starcie w zasadzie przestało padać, a do tego od podjazdu zrobiło się naprawdę ciepło. Dlatego też, kurtka szybko wylądowała w nerce, z po drugim os w busie. Niemniej, w dobrym towarzystwie czas szybko leci i ostatecznie dotarliśmy na szczyt. Klasycznie dla tej serii zawodów ściganie miało odbyć się w formule onsight. Czyli jedziemy w ciemno i nie znamy wcześniej trasy.
OS1
Na starcie uroku dodawały nisko wiszące chmury, które czyniły w lesie mroczny klimat i dodatkowo ograniczały widoczność, co we wspomnianej formule nie ułatwiało sprawy. Ten odcinek specjalny został stworzony przez Marcina Motykę. Dużo zakrętów bez podparcia, miejscami stromo, mocno trawersowo… Ogólnie na początek wymagający os, idealnie oddający klimat tutejszego terenu, przy czym, co ciekawe pomimo wspomnianych opadów nie było na nim bardzo mokro, choć miejscami ślisko.
OS2
Po dotarciu na odcinek drugi okazało się, że jest to też start odcinka czwartego. Ponadto, już po starcie było wiadomo, że mocna łyda zdecyduje o wygranej na nim. Myślę, że śmiało, można stwierdzić, że połowa OS’u wiązała się z mocnym korbieniem. Najlepszym porównaniem jest tutaj Bielska trasa Gaciok, większość ludzi jedzie go raz i już nigdy nie wraca. Podczas zawodów tego komfortu nie mieliśmy, bo jak już wspomniałem, początek po płaskim trzeba było jechać jeszcze raz. Nie zrozumcie mnie źle, uważam, że takie elementy w zawodach enduro też są potrzebne, ostatecznie jak ktoś chce mieć tylko w dół, to niech jeździ DH. Ponadto było kilka zakrętów, na których nietrudno było o uślizg koła. Pisząc teraz ten tekst, uświadomiłem sobie, że ten OS pamiętam najmniej. Może przez to pedałowanie mój mózg go wyparł…
OS3
Ten odcinek był przypisany tylko dla grupy Race, natomiast Hobby mogło lecieć od razu na start czwórki. Jako że miał to być odcinek najtrudniejszy, to podejrzewaliśmy, że będzie się działo. Faktycznie w porównaniu do poprzednich dwóch, było bardziej stromo i technicznie. Ponadto odcinek ten szedł po trasie Sneakers, która słynie z dużych gapów. Na szczęście, dla zawodników, zwłaszcza tych, którzy nie znali tej trasy, zostały wyznaczone objazdy. Przy czym, w niektórych przypadkach mocno zaburzające płynność przejazdu. Niemniej rozumiem, że bezpieczeństwo ważniejsze i nie ma co tu dyskutować. Ponadto pikanterii dodała pogoda, ponieważ sam początek po mokrym był bardzo śliski. Co istotne, była to również opinia czołowych zawodników, a nie tylko amatora takiego jak ja.
OS4
Ostatni! Niemniej wszyscy, wiedząc, co ich czeka byli jakoś mniej podekscytowani, niż na starcie poprzednich odcinków. Nie było innego wyjścia, trzeba jechać nie marudzić. Zaczęło się pedałowaniem, które już znaliśmy z dwójki, jednak tym razem było ono jakieś przyjemniejsze. Zdecydowanie ziemia nieco przeschła, ponadto po pierwszym przejeździe, zapamiętałem niektóre fragmenty, więc jechało się nieco łatwiej. Następie był próg z zakrętem, niektórzy go przejechali i nie zauważyli, inni sadzili na nim dzikie gleby, bądź mieli inne przygody. Później kilka mini rockgardenów, usypanych chyba pod zawody. Niestety kamienie były dość luźne i przynajmniej w moim odczuciu nie do końca budziły zaufanie, zwłaszcza w formule na ślepo. Ostatecznie docieraliśmy do mety, która była ulokowana na górce za zakrętem, zatem na koniec jeszcze takie ciekawe dobicie.
Wyniki
Trek Bielsko Racing team na zawodach w Myślenicach reprezentowało dwóch zawodników. Obu udało się zając miejsca na podium w swoich kategoriach. Romek Kwaśny był pierwszy w Masters 2, Igor Krywult zajął drugie miejsce w Juniorach (U21). Obojgu gratuluje i naprawdę mega szacunek za osiągane czasy! Duża piątka należy się również ojcu Igora, Sebastianowi, który zajął drugie miejsce w Masters 2. Był to jego pierwszy start na rowerze analogowym, a na metę dotarł tylko 3 sekundy za najlepszym!
Myśl końcowa
Całe zawody jak zawsze były dobrze zorganizowane i bez większych postojów na startach odcinków specjalnych. Jedynie, coś nie zadziałało z wynikami i trzeba było długo na nie czekać po zakończeniu zawodów. Osobiście uważam, po przejechaniu wszystkich OS’ów, że ostatni był dużo bardziej wymagający niż OS3, którego kategoria hobby nie jechała. Ostatecznie może faktycznie trójka była bardziej stroma, jednak czwórka zdecydowanie bardziej wymagająca kondycyjnie, a część druga techniczna, też do łatwych nie należała. Przy czym organizatorzy zdecydowali tak, a nie inaczej i nie ma co z tym dyskutować. Najbardziej cieszy mnie fakt, że Myślenice wracają na mapę rowerowych miejscówek w Polsce!
Komentarze nie dostępne