foto: M. Habrat

Z Railem zdążyłem się już dobrze poznać. Ponad 2200km objechanych po leśnych lokalnych singlach od kwietnia daje poczucie dobrej więzi…Zbliżała się data 28 sierpnia, czyli zawody EWS GOLD QUALIFIER Enduro Trails na naszym podwórku. Zapadła decyzja…Startuję!! Postanowiłem sprawdzić Raila w rywalizacji na trzech soczystych oeasch, które były zaplanowane w Szczyrku i Bielsku. 

Bateria naładowana, opony zmienione…z przodu siedzi Maxxis Assegai a z tyłu niezawodna Michelin DH22. Pompuję je na 1.2 bara przód i 1.7 bara tył. Na takim ciśnieniu będzie dobrze kleić i najlepiej mi się na takich ustawieniach jeździ, i to bez żadnych wkładek. W Szczyrku z całą ekipą meldujemy się przed 9 rano. To będzie dłuuuugi dzień. Organizator przewidział wyjazd gondolą na Halę Skrzyczeńską, a potem już pedałowanie na Małe Skrzyczne na start pierwszego oesu. Na Hali uruchamiam procedurę Start the Engine, wybieram tryb TOUR i miło kulam się na górę.

OES nr 1 Zbój z Otikiem | długość 4.5km – będzie co jechać 

Ruszam przed 11 rano. Od razu duże zaskoczenie, bo takiego błota na treningach nie było…rower tańczy, opony robią co mogą, ja robię co mogę i pokonuję kolejne zakręty…Akurat w tym przypadku waga elektryka pomaga, bo dobrze wgryza się w błotnisty teren. Na Otiku już było lepiej. Jestem na dole po ponad 13 minutach. Oes przejechany bardzo zachowawczo, ale bez żadnych problemów. Szybki prysznic maszyny na myjce u dziewczyn z Freeride Baru i cisnę na start oes 2. Podjazd długi, bo ze Szczyrku przez Biłą musiałem znaleźć się na górze Klimczoka. Znowu przeżyjemy świst silnika, znowu tryb TOUR i moja E-Łyda wyciąga nas na szczyt. Po drodze znajduję trochę czasu na PhotoSpoty i po około 40 minutach jestem na starcie Oes 2.

OES nr 2 Gaciok z Dziabarem i Dębowcem | długość 6.5km – historycznie najdłuższy Oes na zawodach Enduro w Polsce – będzie wyrypa…

foto: M. Habrat

Jak zwykle przed startem otwieram zawieszenie, przechodzę w tryb TURBO i jestem jak maszyna. Startuję przed godziną 13. Na Gacioku pełna korba, rower przyjemnie ciągnie do przodu, ślisko, ale już mniej błota niż na Zbóju. W połowie odcinka dochodzę i mijam rajdera. Chłopak ciśnie na sztywniaku. Puszcza  mnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będziemy rywalizować przez całego Dziabara. Oryginalne zawieszenie Rockshoxa działa wprost bajecznie. Lepszego ustawienia nie mogłem sobie wymarzyć. Nic tylko dzida w dół. Na końcu Gacioka mój rywal, którego minąłem wcześniej, dogania mnie i wyprzedza. Na górze Dziabara mam go z powrotem i krzyczę, żeby jechał swoje, bo tu nie ma miejsca na wyprzedzanie. Oboje wiemy, że zbliżamy się do epickiej ścianki oblepionej kibicami. Wpadam na ściankę, widzę, że rywal kołami do góry i podziwia rodzaje zachmurzenia. Z daleka krzyczę, żeby zbierał manele, bo nie wyhamuję. Udaje mu się. Na końcu Dziabara wyprzedzam go, potem jeszcze jednego i na Dębowiec wpadam już solo do samego końca. Na dole bufecik…cyk bananka, soczek izotoniczny i dwa pierniczki.  Pozostaje kierunek Kozia i ostatni trzeci oes – DH+.

OES nr 3 DH+ z wariantem do Starego Zielonego | długość 2.5km – creme de la creme

Odrobiłem trochę na drugim oesie i pozostał ostatni zjazd słynną trasą DH+ z Koziej Góry. Trasa dobrze mi znana i bardzo lubiana. Posiadała lekki twist na zawody polegający na dołączeniu do końcówki Starego Zielonego. Ruszam dokładnie o swoim czasie startu tj. 14:04. Pierwsze kilka zakrętów, potem skok z pnia, do drogi, stromy i szybki zjazd i zaczyna się prawdziwe dh z hopami. Railem wyjątkowo dobrze się skacze, ponieważ bardzo stabilnie zachowuje się w locie..czuję to w trakcie pokonywania kolejnych skoków. Tutaj rower płynie, a ja razem z nim. Wszystko mi się tu składa…na dokręceniach napęd działa bez zarzutu, a przerzutka elektroniczna SRAM AXS zmienia biegi szybciej niż ja zdążę pomyśleć. Docieram do końca i na tym oesie odrabiam najwięcej, przeskakując o kolejne pozycje. Kończę na miejscu 15. w swojej kategorii i w okolicach 48. pozycji w Elicie zdobywając 100 punktów do zawodów EWS. Wychodzi zmęczenie, ale też ulga i zadowolenie.

Trek Rail to naprawdę prawdziwie kompletna maszyna do ścigania w zawodach enduro w nowej kategorii E-Bike, która prężnie i szybko się rozwija, powiększając się o kolejnych rajderów. Kąty, zawieszenie, responsywność ramy to wszystko składa się w iście racingową całość, dając poczucie pewności prowadzania, niezawodności i co najważniejsze, dużej frajdy z jazdy, bo czyż nie o to w tym chodzi? W przyszłym roku zabieram go na EWS 100…

Komentarze nie dostępne